Oboje mamy doświadczenie tylko ze studiami na uniwersytecie w Pardubicach, więc nie mamy możliwości porównania. Każde studia dały nam jednak potrzebne podstawy. Oczywiście bardziej teoretyczne niż praktyczne, ale ponieważ oboje studiowaliśmy ten kierunek po ukończeniu liceum, teoria była, zwłaszcza w pierwszym roku, absolutnie konieczna. Stopień zdobytych umiejętności praktycznych był w pewnym stopniu zależny od zaangażowania studentów podczas praktyk na odpowiednich oddziałach lub w zespołach ratownictwa medycznego.
Oczywiście istnieją rzeczy, i nie jest ich mało, na które osoba z świeżo zdobytym dyplomem nie jest przygotowana. Jak poradzić sobie samemu po trudnej interwencji, jak komunikować się z kolegami i pacjentami w sytuacjach stresowych, jak pracować z pacjentami, którzy nie chcą współpracować. Kolejnym, nieoczekiwanym dla absolwenta, aspektem pracy w terenie jest również wszechobecna improwizacja przy udzielaniu pomocy przedszpitalnej oraz często zmieniające się warunki interwencji.
Jakie sytuacje były dla Was na początku najtrudniejsze? Czy pamiętacie moment, w którym po raz pierwszy poczuliście, że naprawdę jesteście częścią zintegrowanego systemu ratownictwa (IZS)?
Jakub: Dla mnie osobiście, ale myślę, że także dla nas obojga, jedną z najtrudniejszych sytuacji było to, że po zakończeniu procesu adaptacyjnego jako kierowca karetki – czyli prowadzeniu pojazdu pod okiem doświadczonego ratownika-kierowcy – nagle człowiek staje się w pełni odpowiedzialny za resztę załogi i pacjenta, których musi bezpiecznie i możliwie szybko przetransportować do placówki medycznej.
Lucie: Ja za najtrudniejsze uważam przyjęcie odpowiedzialności za decyzję dotyczącą leczenia i dalszego postępowania wobec pacjenta, która może mieć znaczący wpływ na jego szanse na powrót do jakościowego życia.
To doskonale rozumiem. A jak postrzegacie współpracę między poszczególnymi jednostkami systemu ratownictwa?
Z własnego doświadczenia możemy powiedzieć, że współpraca jednostek IZS w Czechach stoi na wysokim poziomie, co zazwyczaj znacząco przyspiesza transport pacjenta do odpowiedniej placówki medycznej.
Jakie interwencje są dla Was fizycznie i psychicznie najbardziej wymagające?
Lucie: Za najtrudniejsze interwencje uważam wyjazdy do chorych lub rannych dzieci. Psychicznie obciążające są także interwencje u osób w żałobie, które mierzą się ze stratą bliskiej osoby, a także sytuacje, w których pacjent znajduje się w stanie zagrożenia życia i konieczne jest szybkie oraz precyzyjne działanie.
Jakub: Zgadzam się z tym, choć pozwolę sobie, dla rozładowania napięcia, dodać fizycznie wymagające interwencje w budynkach bez windy na siódmym piętrze, zwłaszcza gdy człowiek często coś zapomina w karetce. Dla mnie osobiście psychicznie trudne bywają również wyjazdy do pacjentów, którzy wielokrotnie (historia pacjenta przestaje liczyć interwencje po osiągnięciu liczby 50 – a niestety mamy kilku takich „rekordzistów”) i bez najmniejszych skrupułów nadużywają systemu ratownictwa, czerpiąc z tego przyjemność.
Czy jest jakiś moment, z którego jesteście szczególnie dumni?
Chociaż duma nie jest ogólnie postrzegana jako „dobra” cecha, każdy z nas odczuwa ją w chwilach, gdy odwiedzają nas pacjenci, których życie udało się uratować.
Jak często spotykacie się z agresją pacjentów lub ich bliskich? Jak radzicie sobie z takimi sytuacjami?
Nie znamy statystyki wyjazdów do agresywnych pacjentów, ale z własnego doświadczenia możemy powiedzieć, że przeważają raczej wyjazdy, w których pacjenci i ich rodziny są współpracujący. Jeśli tak nie jest, często pomaga odpowiednia komunikacja, a atmosfera wyjazdu znacznie się poprawia. Kiedy dochodzi do agresji, w większości przypadków są to pacjenci pod wpływem różnych substancji lub pacjenci z problematyczną historią psychiatryczną. Uciążliwość takich wyjazdów dla załogi często potęguje fakt, że wyjazdy do tych pacjentów są powtarzane. W ramach współpracy jednostek IZS odbywa się wiele takich wyjazdów z obecnością Policji ČR, lub mamy możliwość wezwania ich na miejsce.
Jak widzicie przyszłość służby ratunkowej w Czechach?
Uważamy, że istnienie służby ratunkowej zawsze będzie miało sens i swoje miejsce w zapewnianiu opieki zdrowotnej. Niemniej jednak rozwój liczby interwencji, który porównujemy z doświadczeniami zawodowo starszych kolegów, szybko rośnie do wcześniej nieosiągalnych liczb.
Co według nas mogłoby się zmienić? Wiele osób dzwoniących na numer 155 ma problemy, które można by rozwiązać poprzez konsultację z lekarzem rodzinnym lub zastosowanie leków dostępnych bez recepty. Mówimy tu na przykład o corocznych sezonach przeziębień, grypy i wirusów jelitowych, które towarzyszą ludziom od zawsze. Jesteśmy oczywiście w pełni świadomi, że u wielu pacjentów wspomniane choroby mogą pogorszyć przewlekłe dolegliwości, a stan zdrowia może uniemożliwić wizytę u lekarza lub stanowić zagrożenie. Z drugiej strony pamiętamy wiele interwencji u pacjentów, którzy po naszym przyjeździe powiedzieli, że nie mają termometru, leków dostępnych bez recepty, lub czuli się zagrożeni życiu z powodu dreszczy towarzyszących podwyższonej temperaturze ciała. Z racji tego, że załoga ZZS nie ma możliwości przeprowadzenia na miejscu badań laboratoryjnych, jak to ma miejsce w przypadku lekarza prowadzącego, dochodzi potem do przeciążenia izb przyjęć szpitali tymi pacjentami i wydłużenia czasu udzielania opieki zdrowotnej. Tą odpowiedzią w żadnym wypadku nie chcemy zakazywać publiczności korzystania z zespołu ZZS, apelujemy jedynie o powrót do leczenia domowego zwykłych chorób i zdrowego rozsądku przy ocenie stanu zdrowia pacjenta. W takich przypadkach może znacząco pomóc standardowo wyposażona apteczka domowa.

źródło: Hradec Králové Region Ambulance Service. (b.d.). Galeria zdjęć. https://www.zzskhk.cz/fotogalerie/
Przejdźmy teraz do służby górskiej. Jak wygląda szkolenie i przygotowanie ratowników górskich? Jakie umiejętności są niezbędne
Szkolenie i przygotowanie przyszłych ratowników zapewnia organizacja sama poprzez wieloletni cykl edukacyjny. Rozpoczyna się to wyrażeniem zainteresowania przyszłą służbą na danym punkcie wyjazdowym Horskiej Służby, do którego kandydat musi mieć określoną odległość do przejechania z miejsca zamieszkania. Kolejnym czynnikiem jest także wiek kandydata w momencie składania podania, który jest ograniczony.
Następuje wieloletni, w moim przypadku dwuletni okres, w którym kandydat zapoznaje się z pracą Horskiej Służby, przyszłymi kolegami oraz miejscem służby. W tym okresie musi zdać coroczne testy fizyczne, zimą okrążenie na nartach skiturowych, a latem biegowy okrążenie do określonego limitu. Poza sprawnością fizyczną, kandydat ćwiczy również procedury ratunkowe pacjentów, zarówno przez bezpośredni udział w służbach z przyszłymi kolegami, jak i przez odbywanie corocznych dwudniowych szkoleń, letnich i zimowych.
W przypadku pomyślnego ukończenia cyklu, zdania egzaminów i następnego zatwierdzenia kandydata do udziału w podstawowych kursach Horskiej Służby, kandydat staje się „czekającym”, pierwszą formą członkostwa w Horskiej Służbie. Następnie, poza wspomnianymi obowiązkami powtarzającymi się, musi ukończyć najpierw letnią szkołę Horskiej Służby, a potem również zimową szkołę Horskiej Służby, które kończą się lub w przypadku egzaminu fizycznego rozpoczynają, egzaminem praktycznym i teoretycznym z następujących tematów:
Letnia szkoła Horskiej Służby: sprawność fizyczna, wspinaczka, technika prac ratunkowych, udzielanie pomocy medycznej, orientacja w organizacji Horskiej Służby, organizowanie prac ratunkowych, orientacja w topografii.
Zimowa szkoła Horskiej Służby: sprawność fizyczna, wspinaczka, technika prac ratunkowych, udzielanie pomocy medycznej, orientacja w meteorologii, narciarstwo, prace ratunkowe w lawinach, stosowanie profesjonalnego zachowania i komunikacji.
Jeśli kandydat pomyślnie zda egzaminy na ostatniej, zimowej szkole Horskiej Służby, zostaje przyjęty jako ochotniczy członek Horskiej Służby, który następnie pełni służbę na danym punkcie wyjazdowym w weekendy, w swoim wolnym czasie, jako wsparcie dla pracowników Horskiej Służby.
Pracownicy, zawodowi członkowie Horskiej Służby, są następnie przyjmowani z bazy ochotników w przypadku potrzeby uzupełnienia ich stanów. Wszystkie powyższe informacje są dostępne na stronie internetowej horskasluzba.cz w przypadku zainteresowania.
Świetnie, dziękujemy za tak szczegółowy opis. Jak radzicie sobie z obciążeniem psychicznym w ekstremalnych sytuacjach?
To pytanie jest indywidualne, więc odpowiemy na nie każdy z nas osobiście, ale może bardzo podobnie.
Jakub: Osobiście, psychiczny stres pomaga mi łagodzić kolega lub koledzy biorący udział w interwencji, a także dokładnie określony proces badania i udzielania pomocy. Jeśli chodzi o radzenie sobie z powstałym stresem, to jest to kwestia kilku rzeczy: muzyki, sportu, humoru, snu, debriefingu z kolegami i w końcu wsparcia i wysłuchania od Lucky.
Lucie: Dla mnie jednym z najważniejszych narzędzi do radzenia sobie z obciążeniem psychicznym jest debriefing z kolegami tuż po akcji lub później z Kubą. Jeśli nie ma nikogo dostępnego, chętnie rozmawiam o swoich, często nieprzyjemnych, odczuciach z moją świetną i wierną przyjaciółką, czekoladą.
Czy występują problemy z finansowaniem służb ratowniczych? Co powinno być priorytetem, jeśli chodzi o wsparcie dla ratowników w Czechach?
Jako zwykli członkowie nie mamy zbyt wielu możliwości wglądu w finansowanie służb ratunkowych.
Uważamy, że priorytetem powinno być, a do pewnego stopnia już jest, dalsze kształcenie ratowników na specjalistycznych kursach. Drugą równie ważną kwestią jest oferowanie wsparcia dla pracowników, którzy brali udział w bardzo trudnych akcjach ratunkowych. To wsparcie w naszej organizacji funkcjonuje na wysokim poziomie już od dłuższego czasu.
Oboje zajmujemy się tą samą pracą. Jak utrzymujecie równowagę między życiem zawodowym a prywatnym, kiedy Wasza praca jest bardzo czasochłonna i często wymaga dużej koncentracji?
Pewnie jak każda moneta, nasza ma dwie strony. Jasna strona pozwala nam lepiej zrozumieć uczucia drugiej osoby, dostrzec jej aktualne potrzeby i przeżywać wspólnie nietypowe sytuacje na polu przed szpitalnej opieki, które wzbogacają nasz związek. Ciemna strona tej monety została już wspomniana w pytaniu – praca na dwunastogodzinnych zmianach w znacznym stopniu zmienia nasz rytm życia i przyzwyczajenia, szczególnie gdy oboje pełnimy tę służbę.
Uważamy, że mimo iż taki system może wydawać się toksyczny dla związku czy małżeństwa, to większość wspomnianych wcześniej faktów pomogła nam dostrzec konieczność komunikacji, ustalania granic i zasad. Kolejną rzeczą, która pojawiła się prawdopodobnie jako odpowiedź na ten sposób życia, jest wzajemna chęć spędzania wolnego czasu razem, w miarę możliwości, bez omawiania spraw zawodowych.
Macie to dobrze ustawione. A jak „oczyścić głowę“ po wymagającej interwencji lub zmianie?
Oboje nas łączy miłość do sportu i gór, więc najczęściej łączymy te opcje. Muzyka towarzyszy nam chyba nawet w drodze na zakupy, a dobrego jedzenia nigdy nie odrzucimy.

Jakie są według was najczęstsze przyczyny syndromu wypalenia zawodowego u ratowników? Czy można mu zapobiec?
Jakub: Powiedziałbym, że jednym z najczęstszych powodów jest właśnie już wspomniane nadużywanie służby ratunkowej, co prowadzi do wyczerpania zmysłów, empatii i wiedzy ratownika. Kolejnym czynnikiem jest pewna rutyna, w którą człowiek wpada, głównie z powodu powtarzających się, niepilnych interwencji. Te czynniki, moim zdaniem, prowadzą do utraty zainteresowania pracą i braku chęci do nauki.
Lucie: Aby odpowiedzieć na drugie pytanie, moim zdaniem, syndromowi wypalenia można zapobiec regularnym ćwiczeniem ważnych czynności, które ratownik może zapomnieć przez dużą liczbę rutynowych interwencji. Dodatkowo można wspierać zainteresowanie pracą, śledząc nowinki w branży, uczestnicząc w wydarzeniach edukacyjnych, ale także społecznych. Ostatnią, ale nie mniej ważną rzeczą, moim zdaniem, jest konieczność wypełniania swojego życia poza pracą aktywnościami, które pomogą oczyścić umysł i naładować baterie.
Czy macie możliwość regularnych sesji psychologicznych lub debriefingów po trudnych sytuacjach? W jaki sposób wsparcie psychiczne dla ratowników jest realizowane w praktyce i jaki ma wpływ na waszą wydajność?
Nasza organizacja ma przeszkolonych pracowników wśród ratowników, którzy na życzenie udzielają interwencji zarówno pacjentom lub ich rodzinom, jak i swoim kolegom, którzy brali udział w trudnych akcjach ratunkowych. Oferta tej "wewnętrznej" pomocy często pojawia się bezpośrednio po akcji ratunkowej w formie telefonicznej i możliwe jest jej kontynuowanie również osobiście.
Pomoc psychospołecznej służby interwencyjnej może jednak skorzystać pracownik służby ratunkowej również wtedy, gdy przeżywa trudny okres psychiczny lub doświadczenie. W przypadku nadzwyczajnych wydarzeń przeprowadzany jest zbiorowy debriefing zaangażowanych załóg.
Macie jakąś wspólną ulubioną historię?
Jakub: Pamiętamy naszą wspólną nocną służbę 24 grudnia, kiedy przez prawie całą noc goniliśmy po mieście azjatycką rodzinę, w której doszło do kłótni między zięciem a teściową, wszystko pod wpływem alkoholu. Aktorzy rozproszyli się po różnych częściach miasta, a jeden z nich dodał jeszcze bójkę z innym przeciwnikiem. Cała sprawa była jak duża układanka, bo dopiero podczas tłumaczonego na czeski przesłuchania jednego z uczestników dowiedzieliśmy się, gdzie ukrywa się drugi ranny. Po przekazaniu pierwszego pacjenta na oddział chirurgiczny wyruszyliśmy tropami, które udało się zdobyć. Drugiego uczestnika znaleźliśmy po krótkiej zabawie w nocnych uliczkach i w towarzystwie innego tłumacza przekazaliśmy ją do tych samych ambulatoriów. Los chciał, że cała rodzina trafiła na jedno łóżko dochodzeniowe. Na chwilę zanurzyliśmy się w świątecznej atmosferze, a potem wyruszyliśmy w stronę nieudanych prób krótkiego snu. Pouczony świątecznym zamieszaniem, drugiego dnia przy świątecznym obiedzie z teściową nie skończyłem w parterze i tym samym zaoszczędziliśmy co najmniej dwa łóżka dla innych pacjentów, którzy przegrali swoją walkę z rodziną lub dietą.
Co byście poradzili osobom, które chciałyby zająć się ratownictwem?
Chcielibyśmy tylko życzyć dużo szczęścia i mocnych nerwów.
Lucii i Jakubowi bardzo dziękujemy za wywiad i życzymy im dużo siły, odwagi oraz bezpiecznych interwencji.