Tym razem przygotowaliśmy dla Was artykuł w naszym dziale Osobowości w Medycynie z MUDr. Marka Dvořáka. Lekarz medycyny ratunkowej, który szerzy świadomość na całym czeskim Instagramie. Poza medycyną w wolnych chwilach trenuje również MMA. Według niego pierwszej pomocy nie można wyrządzić krzywdy.
Lekarz medycyny dr Marek Dvořák MBA
Ukończył II Wydział Lekarski Uniwersytetu Karola, pracuje w ratownictwie naziemnym i powietrznym w Hradcu Králové oraz na Oddziale Ratunkowym Szpitala Motol. Według niego medycyna ratunkowa to najlepszy wybór dla lekarza.
Dlaczego wybrałeś medycynę i ratownictwo medyczne?
Medycyna i pogotowie, hm, jakoś mi się to skojarzyło jak chciałem zacząć pracować jako lekarz, więc pod pojęciem lekarz wyobraziłem sobie lekarza medycyny ratunkowej. Na razie nie mam z tym nic innego do czynienia i wydaje mi się, że to najlepsza dziedzina medycyny, jaką możesz uprawiać. Bo jak mówisz lekarz to wyobrażam sobie kogoś kto gdzieś mieszka i jak się zdarzy jakaś mega awaria to wtedy wszyscy idą dzwonić do tego lekarza i o trzeciej nad ranem wyciągają go do chorego żeby mu pomóc, a to zawsze ja to było kuszące. Byłem trochę skłonny do rzeczy akcji, najpierw chciałem być policjantem, a kiedy trochę się nawróciłem, zacząłem chcieć być lekarzem. A koledzy z podstawówki wciąż się ze mnie śmieją, że zostało mi tylko 150, więc jeszcze nie znokautowałem strażaków. Ale na razie nie planuję zmiany. Tak więc medycyna ratunkowa jest tym, co sprawia mi przyjemność i sprawia mi satysfakcję. Jest to dziedzina, która przecina wszystkie spektrum medycyny. Źli koledzy twierdzą, że nie potrafimy niczego zrobić właściwie, a my twierdzimy, że możemy zrobić wszystko, aż do utrzymania człowieka przy życiu. I nie ma znaczenia, czy jest to noworodek minutę po urodzeniu, czy osoba u schyłku życia, która ma duże doświadczenie.
Podoba mi się to, co zdefiniowałem, że od razu widać wynik. Jestem dość niecierpliwy i jest dość naładowany akcją, spektrum tych pacjentów jest bardzo różne i nie jest stereotypowe, jest całkiem zabawne i różnorodne.
Czy poleciłbyś medykom i młodym lekarzom pójście do pracy na izbę przyjęć? Dlaczego uważasz, że medycyna ratunkowa jest najlepszym wyborem dla lekarza?
Tak, zdecydowanie tak. Bo wydaje mi się to najciekawszą dziedziną, którą lekarz może zajmować się po szkole, czy w medycynie w ogóle.
Dla kogo według Ciebie ta praca nie jest odpowiednia?
Prawdopodobnie nie jest odpowiedni dla osób, które chcą mieć godziny pracy od ósmej do czternastej, które chcą mieć stały grafik. Może nie dla osób, które z góry wiedzą, że łatwo ulegają stresowi, więc chyba nie powinny się na tym skupiać, bo decyzje często trzeba podejmować bardzo szybko, a sytuacje są często bardzo napięte. Ale myślę, że z tego też można się wiele nauczyć. Że zmniejszenie ilości stresu, na który jesteś narażony, w jakiś sposób przychodzi wraz z tym, że robisz to częściej. Byłbym też prawdopodobnie bardzo zestresowany, gdybym musiał naprawić kolano lub biodro.
Czy masz jakieś szkolenie w zakresie radzenia sobie ze stresem lub podejmowania szybkich decyzji?
Tak, jako karetka tak, ale to bardziej zależy od tego, jak długo pracujesz i jak bardzo jesteś jej oddany. I to jest tak samo jak w medycynie, nie od razu zaczyna się latać helikopterem i nie jest się na stanowisku ordynatora pogotowia ratunkowego, ale jakoś stopniowo się przez to przepracowuje i przyzwyczaja się do odpowiedzialności i decyzji - robienie, zanim będziesz tam sam na sam z tym pacjentem.
Co sprawia ci największą przyjemność? Praca na pogotowiu, wycieczki helikopterem lub karetką?
Wszystko ma w sobie to coś, znajdziesz coś, co naprawdę Ci się spodoba. Oczywiście najbardziej podoba mi się helikopter. Ale, co zaskakujące, nie lubię helikoptera jako takiego. Jest tu wielu ludzi, którzy kochają latanie dla samego latania, ale nie przemawia to do mnie. Wydaje mi się to normalnym środkiem transportu i zwykle nie korzystam z tego lotu. Chociaż czasami jest to piękne i interesujące pod względem krajobrazu i słońca, zachodu słońca, romansu i tak dalej, ale nie uważam tego medium za interesujące samo w sobie. Interesujące wydaje mi się spektrum pacjentów, których widzę dzięki helikopterowi, bo to jest przekrój realnej pilnej surowej medycyny, że tak naprawdę za tę jedną usługę lotniczą można dostać się do rzeczy, które ludzie na ziemi mogą dojść za rok. Intensywność poważnych stanów jest znacząco różna. Oczywiście na izbie przyjęć można znaleźć wiele ciekawych rzeczy, robi się tam rzeczy, których się nie robi na izbie przyjęć i jest ciągłość tej opieki. Umawiasz się na jakieś badania krwi, badania obrazowe, tam rozmawiasz z kolegami, dowiadujesz się, jaki jest następny krok, podczas gdy w karetce zwykle spędzasz godzinę z osobą, nawet nie, a głównie chodzi o to, żeby ją wsadzić i utrzymywanie ich przy życiu przebiega bardzo podobnie. W szpitalu możesz zrobić wszystko na izbie przyjęć, od ustawienia centralnego dostępu żylnego, intensywnego dostępu, oceny laboratoryjnej i tak dalej. To też dobrze.
Kiedy zamiast karetki leci helikopter? Czy istnieje granica?
Decyduje o tym medyczne centrum operacyjne, które ma do tego kryteria wskazań. Krótko mówiąc, oznacza to, że helikopter leci wtedy, gdy ma jakąś korzyść. Czy to czasowe, kiedy pacjent będzie wcześniej w szpitalu, czy opieka zostanie zapewniona wcześniej, gdy będzie taka potrzeba, czy też inne, np. logistyczne. Zazwyczaj są to wypadki w górach, gdzie komuś bardzo trudno byłoby się tam dostać, więc leci tam helikopter. Mamy też sprzęt, który jest unikalny właśnie tutaj, w Hradcu, na przykład krew. Żadna inna załoga ich nie ma, więc jeśli ktoś potrzebuje np. transfuzji krwi, to tam lecimy.
Więc dajesz transfuzję bezpośrednio w helikopterze?
Tuż przy drodze. Mamy 0 ujemnych krwi pełnej i jest ona przekazywana osobie na miejscu wypadku, jeśli jest to wskazane.
Czy są jakieś strefy zakazu lotów?
No np. po mieście, po Hradcu to nie ma sensu. Bo zanim wystrzelimy helikopter, zanim przelecimy trzysta metrów, karetka na pewno szybciej dotrze i osoba szybciej znajdzie się w szpitalu. Nadal ogranicza nas pogoda, głównie mgła. Kiedy jest gęsta mgła, nie możemy latać ze względów bezpieczeństwa. Jest więcej powodów, dla których nie możemy latać. Mamy ustaloną zasadę, której ściśle przestrzegamy, a mianowicie przeprowadzamy szybką ocenę przed lotem, aby sprawdzić, czy jest bezpieczny. Pilot będzie miał swoje zdanie, on ma w tej sprawie główne zdanie. Ale nawet my możemy powiedzieć, że kiedy są to sytuacje graniczne, kiedy pilot mówi „tak, moglibyśmy spróbować”, a my mówimy „ale na ziemi są załogi, ta osoba skorzystałaby z pięciu minut, to nie jest poziom znośny ryzyko dla nas”, więc nie latamy. A w tym samym czasie podczas lotu ktoś z załogi (jest nas trzech) mówi, że mu się to nie podoba, że się boi, więc nie rozmawia się o tym i odwracamy się, impreza odwołana. Głównie jest to pilot i nie dyskutujemy. Ale mogę to też powiedzieć od tyłu.
W kilku wywiadach powiedziałeś, że masz ADHD, czy to autodiagnoza?
Nie, słuchaj, odpowiadam teraz na trzy SMS-y, to okropne. Nie zdiagnozował. Opowiadali nam o tym na psychiatrii w piątej klasie, a ja słuchałem tego i myślałem: „Stary, mam to”. Więc powiedziałem nauczycielowi, a on mi powiedział „nie, nie masz tego, wszystkie diagnozy psychiatryczne, jeśli ci powiem, znajdziesz je na sobie”. A ja mu powiedziałem: „Nie, naprawdę to mam, spełniam kryteria”, więc zrobił mi testy, a potem powiedział „chłopaki, naprawdę to macie”. I właściwie to zdiagnozowano u mnie na piątym roku medycyny. Więc chyba mam łagodną postać, a psychiatra powiedział mi, że gdybym miał ADHD, to nie byłbym na piątym roku medycyny, ale w końcu wyjaśnił mi to, mówiąc, że rekompensuję to dobrą inteligencją i pamięć. Że jeśli usiądę na chwilę, aby się uczyć, większość z tego pamiętam.
Jaka jest najdziwniejsza historia, której doświadczyłeś w pracy?
Ale wiesz, w medycynie jest wiele zabawnych rzeczy, ale są to głównie wewnętrzne żarty, które nie są zbyt powtarzalne i często jest to magia chwili. Teraz pomyślałem o jednym, ale już wiele razy go kręcono. Zadzwonił do nas facet, że ktoś leży nieprzytomny na ulicy w Hradcu. Więc poszliśmy tam i szukaliśmy tej osoby. Były gliny, strażacy, chyba nawet dwie karetki pogotowia i jeździliśmy tam iz powrotem. Potem dzwoniący został wezwany i powiedział „no, objeżdżaj go dalej” i już był taki agresywny, czemu mu nie pomożemy, że nadal leży i go nie zauważamy. A potem okazało się, że to kałuża. Patrzył przez okno na basen i myślał, że ktoś tam leży.
Która wycieczka najbardziej Ci się podobała?
Zawsze się cieszę, kiedy się udaje. A największą radość odczuwam, kiedy myślę, że to się nie wydarzy, a w końcu się dzieje. A są to na przykład udana resuscytacja lub gdy naprawdę komuś pomagasz. Ogólnie zadowolony z dobrze wykonanej pracy. Myślę, że takich efektów „wow” jest stosunkowo niewiele, że coś się naprawdę dzieje, nawet w karierze. To był jeden z pierwszych wypadów, kiedy byłem jeszcze na treningu, wyciągnęliśmy z szamba małą dziewczynkę z zatrzymaniem krążenia i jest zupełnie zdrowa. Mówi się, że traumatyczne zatrzymanie krążenia ma szansę przeżycia jedną na tysiąc. Myślę więc, że mam kilku pacjentów, którzy przeżyli traumatyczne zatrzymanie i są całkowicie zdrowi, więc to świetnie. Niedawno dziewczyna wypadła z okna w Pradze, która rozmawiała z nami, kiedy tam dotarliśmy, a potem przestała. Miała odmę prężną, zrobiliśmy torakotomię i szybko usunęliśmy odwracalną przyczynę, przywrócono jej krążenie i obudziła się w szpitalu dobrze.
Ile osób wraca do Was po wyjazdach?
To nie jest dużo. I to chyba zjednego prostego powodu, że dr Dvořák nie opiekuje się tymi ludźmi sam, tylko dziesiątki osób się nimi opiekuje. I trudno określić, kto tak naprawdę uratował Ci życie, czy to był operator, świadek czy zespół pogotowia ratunkowego. I rozumiem, że ludzie nie pójdą podziękować osiemdziesięciu pracownikom służby zdrowia. Teraz mam przewagę na Instagramie. Jestem prawdopodobnie bardziej widoczny, więc mam szczęście, że ludzie mogą mnie stosunkowo łatwo znaleźć i jest bardziej prawdopodobne, że mnie zapamiętają. A może napiszą do mnie i podziękują. I dość często śledzą mnie matki na urlopie macierzyńskim lub z małymi dziećmi i dość często takie zabawne sytuacje pojawiają się teraz, kiedy gdzieś lecimy i mówią „jaki jestem głupi, przeczytałem to na twoim Instagramie i tak się stało”. Teraz byliśmy z poparzonym dzieckiem, bardzo typowym mechanizmem, kiedy brat przez obrus wylał małemu dziecku kawę lub gorącą wodę. A matka powiedziała: „Jezu, już się bałam, że przyjedziesz. Przeczytałam tam i stało się to samo”. Na szczęście dziecko miało lekkie oparzenia i skończyło się dobrze, więc ostatecznie sytuacja była dość zabawna. Więc myślę, że ludzie są wdzięczni, po prostu rzadko trafia do karetki, ale daj spokój.
Kiedy dzwoni twój pager, masz nadzieję, że tak się nie stanie?
Muszę powiedzieć, że teraz nawet się temu nie przyglądam i idę prosto do helikoptera. Cieszę się, że jestem w sytuacji, w której start już nie przyspiesza mi tętna. Moje podejście to podejść do pacjenta i zrobić co w mojej mocy. Ale kiedyś myślałem, że nie chcę reanimować dziecka ani jakiegoś naprawdę paskudnego bałaganu. A teraz myślę, że nie mam nic, co by mi bardzo przeszkadzało. Oczywiście są starty, których nie chcesz doświadczyć. I są bardzo nieprzyjemne. Są to na przykład ataki na współpracowników i członków ich rodzin lub, nie daj Boże, na członków Twojej rodziny. Myślę, że to koszmar dla wszystkich pracowników służby zdrowia. I nawet nie opiekuję się swoją rodziną. Staram się, gdy coś dzieje się z moimi bliskimi, zaprowadzić ich do lekarza, któremu ufam i „proszę bardzo, zrób to”. Ponieważ możesz bardzo tego nie doceniać, tak właśnie stało się z naszą córką. Oboje jesteśmy lekarzami i myśleliśmy, że jej atak astmy wciąż trwa, a kiedy pomyśleliśmy, że prawdopodobnie nie jest w toku, zabraliśmy ją na pogotowie, aby obejrzał ją lekarz, a ty całkowicie zbeształ nam, że było już niebiesko, że zwariowaliśmy.
Lubisz adrenalinę?
Jak w smaku? Albo jaki formularz zgłoszeniowy? Tak, robię, ale w zdrowy, sportowy sposób.
Masz wymagającą i stresującą pracę, czy masz jakieś rady dla kolegów lekarzy, jak się nie wypalić? Czy kiedykolwiek czułeś się wypalony?
Zrobił to raz, kiedy byłem naprawdę przepracowany. Zdałem sobie z tego sprawę, kiedy byliśmy na pogotowiu o trzeciej nad ranem i jakaś babcia opowiadała mi, jak sobie mierzy ciśnienie w domu, a drugi odczyt to już 170, a trzeci odczyt to 185 i byłem totalnie taki: „ O mój Boże, nie chcę tego słuchać po prostu”. Byłem wobec niej pozbawiony empatii i uderzyło mnie, że mimo wszystko nie chciałem tego. Poszedłem do pracy z czymś i to koniec. Wziąłem więc trochę pracy i odpocząłem, i myślę, że trochę mi przeszło i teraz nie jestem całkowicie wypalony. I porady jak się nie wypalić? Nie wiem, myślę, że to chyba ważne, żeby być profesjonalistą. Możesz mieć wiele zmartwień wokół siebie, ale pacjent nie powinien o tym wiedzieć, i to jest możliwe. Jeśli spojrzysz na amerykańskich ratowników medycznych, to nie mówię, że są wzorem do naśladowania, ale przynajmniej jak gdzieś pojadą to wszystko jest „fucking”, „fucking weather", „fucking car”, ale jak już dojadą do pacjenta , wszystko jest pogodne, przedstawiają się, uśmiechają się do niego, słuchają go, a pacjent na pewno nic nie wie. I myślę, że to jest sposób. Kiedy dzwonisz na infolinię klienta w banku, osoba nie zaczyna ci mówić „tak, jestem dziś zajęty, nasza bankowość internetowa nie działa”, ale jest mega profesjonalistą i coś zrobi. Myślę, że powinno to być również w medycynie i staram się to stosować.
I jak nie zabierać pracy do domu? Czy nie myślisz wtedy o wycieczkach w domu w łóżku?
Niewiele, a jeśli już, to raczej nie z negatywnymi emocjami. To dlatego, że już myślę o wyjściu i myślę o tym, jak zrobić to jak najlepiej. To zawsze mi się opłacało. Nawet jeśli są wątpliwości, zawsze mówię sobie: „Dobra, teraz, gdyby mój ojciec tu leżał, co chciałbym, żeby ktoś dla niego zrobił”. I zrobię to. Co trzeba. Nawet jeśli powinienem wtedy zostać skarcony, ponieważ czasami jest to drogie i ponadstandardowe. Zawsze muszę uzasadnić w mojej głowie, dlaczego to robię, i zamierzam to zrobić, i tak to widzę. Bo wtedy nie ma już wątpliwości. Właśnie tak leżałbym w tym łóżku, gdybym wybrał drugą opcję, myśląc: „Czy nie można było zrobić czegoś lepiej? A może inaczej?" Ale jak dotąd zawsze udawało mi się to robić najlepiej, jak umiałem w danym momencie, więc będę tego bronił przed samym sobą. A kiedy ktoś coś mówi, mówię mu, że to była najlepsza rzecz, o jakiej mogłem pomyśleć dla tej osoby w tym momencie. Nie mówię, że nikt nie zrobiłby tego lepiej. Ale w tamtej chwili nie mogłem wymyślić lepszego pomysłu. I całkiem nieźle mi się z tym żyje.
Czy masz czas dla rodziny?
Tyjo, cóż, to nie jest do końca optymalne. Spróbuję to jakoś połączyć. Dzieci rozpoznają mnie, kiedy wracam do domu, to dobrze (śmiech).
Jak mogę, jako lekarz, najlepiej kształcić się w zakresie udzielania pierwszej pomocy? Gdzie poleciłbyś lekarzom uzyskać i zaktualizować informacje?
Myślę, że zdecydowanie dobre kursy ALS, ATLS, jeśli mówimy o tej medycynie ratunkowej. A potem, jeśli ci się spodoba, po prostu to rób i kształc się w swojej specjalności. Oczywiście psychiatra będzie prawdopodobnie kształcony w medycynie ratunkowej inaczej, a lekarz, który chce prowadzić karetkę, będzie inny. Tego chyba nie da się tak ogólnie nazwać. Ale poleciłbym kurs ALS każdemu, kto chce to zrobić tylko trochę. A potem zdecydowanie wytyczne, zalecane procedury resuscytacji ERC.
Bardzo dziękuję doktorowi za rozmowę.
Wywiad przygotowali dla Was Filip i Jana.